Jak wiadomo kobieta zmienną jest :) najłatwiej wprowadzić zmiany na głowie-przyciemnienie koloru to pestka, jednak kiedy chcemy iść w drugą stronę z pomocą przychodzi nam...kąpiel rozjaśniająca!
Jakie są jej zalety?
- możemy kontrolować kolor, który schodzi powoli,
- jest tania i łatwa w wykonaniu,
- włosy nie ulegają nagłemu i wielkiemu zniszczeniu.
Za Dominiką od jakiegoś czasu chodziła rudość. Siedziałyśmy w internecie przeglądając zdjęcia rudzielców, aż pewnego dnia postanowiłyśmy wziąć sprawy w swoje ręce :)
Po długich naradach zdecydowałyśmy się na kąpiel z rozjaśniaczem Joanny (ok.5zł w drogerii Natura)
Proszek z rozjaśniacza rozpuściłyśmy w pół szklanki letniej wody, a mleczko zmieszałyśmy z łyżką szamponu (którego Dominika używa na codzień) oraz dwoma łyżkami odżywki Garniera, a następnie połączyłyśmy dwie mieszanki. Głęboki wdech i...nakładamy! :)
Zmyłyśmy, wysuszyłyśmy i naszym oczom ukazała się rudość:
Kolor wyszedł po całości równy (oczywiście zdjęcie próbuje nas oszukać że góra i końce są czerwone ;)
Awaryjnie miałyśmy pod ręką jeszcze dwie farby:
I tutaj pojawił się dylematy-nakładać czy nie? Po kolejnych naradach stwierdziłyśmy, że Dominika będzie lepiej się czuła w nieco ciemniejszej rudości niż wyszła po kąpieli, dlatego postanowiłyśmy wykorzystać farby.
Dlaczego akurat takie farby wybrałyśmy? Garnier 6.0 to klasyczny ciemny blond który miał zgasić ewentualną "żarówę" (wybrałyśmy wersję Color Sensation, ponieważ Color Naturals lubi dawać złoty połysk, co się Dominice nie podoba), za to Garnier 6.43 to ciemny blond z domieszką odcienia rudego (4) oraz mniejszą ilością odcienia słonecznego (3). Ponieważ nie wyszła straszna "żarówa", postanowiłyśmy wykorzystać tylko pół opakowania Garniera 6.0.
I wreszcie, efekt końcowy :)
Jak na złość, nie mogłyśmy uchwycić ostatecznego koloru, stąd taka jakość zdjęcia. Włosy zostały minimalnie wysuszone, myślę że powrót do poprzedniej kondycji to kwestia niezbyt długiego czasu :)
Podsumowując:
Próbowałyście kiedyś tej metody?
Pozdrawiam,
Madislas.